maszkiety...



Maszkecić (abo maszkiecić) znaczy po polsku mieć na coś smak, łasuchować. Słowo maszkiety należy do moich ulubionych śląskich określeń słodyczy.

Zacznijmy od początku. Jest piątek. Warszawskie korki. Sauna w samochodzie. Niby człowiek nie jest głodny, ale pomaszkeciłby. Tak się zrodził pomysł na praliny. Drugi powód był jeszcze bardziej banalny. Świeżutko przeze mnie nabyta książka kucharska Vegenerata Biegowego jest podzielona na części, jedna z nich zawiera rozdział pt. "Jedzenie w czasie biegu"... Jak mogłam tyle kilometrów wybiegać i nie wpaść na pomysł, że można jeść w trakcie biegu?!... O ja stratna! O ja nieszczęśliwa! O ja wiecznie głodna! ;)




Praliny czyli kulki mocy są obłędne w smaku, dziecinnie proste do wykonania, sycące.
Czas wykonania to przebiegnięcie 2 km (od 10 do 12 minut)!!!

Co potrzeba:
  • 200g daktyli
  • 100g suszonych śliwek
  • 100g orzechów (włoskie, nerkowca, laskowe)
  • 1 łyżka nasion chia
  • 1 łyżka karobu
  • 1/2 łyżki przyprawy do piernika
  • otarta skórka z pomarańczy
  • sok z połowy pomarańczy
  • wiórki kokosowe 


 
Plan działania:
  • Wszystkie składniki wrzucić do misy blendera (orzechy, daktyle, śliwki można podzielić na mniejsze części). Zmiksować.
  • Z brązowej masy uformować kulki wielkości orzecha włoskiego.
  • Otoczyć w wiórkach.
  • Schłodzić w lodówce
  • CIERPLIWIE czekać, nie podjadać ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

fioletowe szaleństwo!

Dawno, dawno temu... czyli bojka o dziołszce, kera ni chciała jeść :)